Wspomnienia Mietka Pachtera to niecodzienny dokument. Autor urodził się w Warszawie w 1923 r., w kochającej się żydowskiej rodzinie. W getcie pracował przy rozbiórce domów i jednocześnie zajmował się szmuglem, by wyżywić najbliższych. Po wywiezieniu młodszego brata i rodziców do Treblinki w styczniu 1943 r. przeżył ze starszym bratem Wilkiem powstanie w getcie, następnie zaś wywózkę do Treblinki i Majdanka, skąd przeniesiono ich do obozu HASAG w Skarżysku, a potem w Częstochowie, gdzie doczekali wyzwolenia. Bracia Pachterowie nie zostali w Polsce, wprawdzie na krótko osiedli na Dolnym Śląsku, ale wkrótce wyjechali do Niemiec, do obozu DP. Stamtąd Wilek udał się do Palestyny, a Mietek – chory na gruźlicę – do szwajcarskiego sanatorium. Tam, osamotniony i chory, spisał swoje wspomnienia.
Jego fenomenalna pamięć, niezwykła osobowość i dar opowieści dały w efekcie niepospolitą książkę, bezcenny opis życia i umierania w czasie Zagłady. Wspomnienia Mietka to opowieść o miłości – tej do rodziców, która pomogła mu przeżyć getto, oraz tej do brata Wilka, która pomogła mu przeżyć obozy.
„Bierzemy, powiedzmy, narzędzia stolarskie od pierwszego lepszego fachowca i idziemy na wachę. Dochodzimy do niemca i mówimy, że zostaliśmy przysłani z gminy żydowskiej i mamy mu zrobić szafę lub coś innego w budzie – czy by nie chciał być tak łaskawy i wejść z nami do budki, pokazać nam, co mamy zrobić i w jakim stylu itp. Gdy dodaliśmy jeszcze kilka pochlebnych słów dla niego, zachęcając go tym, ten bez namysłu wchodził do budki. Ja z Wilkiem wchodzimy też, ja trzymam narzędzia i staję przy okienku, by mnie widział, a nie okno, a Wilek pokazuje mu odpowiednie ściany i określamy w fantazji szafę i [co] tam jeszcze dusza zapragnęła. Ja, stojąc przy okienku, słyszę, ile wozów przeszło, tu panuje współpraca. Gdy się bierze na «ścianę» niemca, to mają przejechać wszystkie wozy, wszystko jedno czyje. Wiedząc, że robota nasza skończona, dajemy mu kartkę do podpisania z obstalunkami – pisaną po żydowsku – ten podpisuje i my mamy pójść do gminy po zatwierdzenie […]”.
Umierać też trzeba umieć…